Burkina Faso to niewielkie państwo w Afryce Zachodniej, terytorialnie zbliżone do Polski, powstałe w 1960 r. Jego stolicą jest Wagadugu. Nazwa "Burkina Faso" oznacza "kraj prawych ludzi". To właśnie tam już niedługo powstanie studnia, w której budowę - poprzez akcję "Makulatura na misję" - włączyli się Przyjaciele Radia Niepokalanów. Środków jest już tyle, by budowę rozpocząć, ale ciągle potrzebujemy Państwa pomocy, by ją ukończyć.
Z o. Tomaszem Krętem, misjonarzem z Burkina Faso, rozmawiała Paulina Wysocka.
PW: Burkina Faso, mimo iż położone bardzo daleko, jest dla Słuchaczy i Przyjaciół Radia Niepokalanów bardzo bliskie. Tam właśnie na misję wybrał się bardzo lubiany na radiowej antenie o. Sylwester Pudło. Stamtąd też pochodził br. Michał Kosi Egah, który modlił się wraz ze Słuchaczami w czasie radiowego różańca, a który niedawno zginął w wypadku samochodowym.
TK: Chciałbym przekazać serdeczne pozdrowienia od o. Sylwestra , a także od br. Michała, który w dość tragiczny sposób zmienił miejsce misji. Czujemy, że wstawia się za nami i opiekuje.
PW:Ojciec jest franciszkaninem i misjonarzem. W jaki sposób odkrywał Ojciec powołanie do wyjazdu na misję? Czy można powiedzieć, że jest to powołanie w powołaniu?
TK: Często słyszy się takie stwierdzenie. Dla mnie było to odkrycie części powołania, do której każdy z nas jest wezwany. Pan Bóg daje nam różne charyzmaty. Wejście w miejsca zapomniane czy niechętnie odwiedzane - jak Burkina Faso - nadaje sensu temu, co robimy. Każdy z nas, jeśli otwiera się na Pana Boga, to znajdzie takie miejsce dla siebie. Ja w Burkina Faso znalazłem swój kącik.
PW:Po raz pierwszy o wyjeździe do Afryki pomyślał Ojciec mając zaledwie 11 lat...
TK: Tak... (śmiech). Rodzice wymienili telewizor na nowy. Zobaczyłem wtedy program pokazujący Afrykę. Wszystko wydało mi się takie kolorowe, a więc może to siła reklamy (śmiech). To była pierwsza rzecz, która mnie pociągnęła do Afryki. Później w zakonie zgłębiałem wiedzę na temat Afryki i dostrzegłem, że to Chrystus przez takie proste znaki mnie pociąga.
PW: Jakim krajem jest Burkina Faso?
TK: W Internecie pewnie niewiele o nim znajdziecie, bo to nie jest miejsce atrakcyjne turystycznie. Nie ma też zasobów naturalnych. To co dawniej było, praktycznie zostało już wydobyte. Jest to kraj dobrych ludzi, prawych ludzi...
PW: Tak po Polsku tłumaczymy nazwę Burkina Faso.
TK:Tak. Wiadomo, że samo miejsce to tylko miejsce. Dla mnie ważny jest duch miejsca, którego tworzą ludzie, którzy tam mieszkają. Odkrywam tam niesamowite rzeczy - i w pracy pastoralnej i socjalnej. Widzę, jak Bóg dotyka nas i tych ludzi, obok których pracuję. Poznaję ludzi, katechistów, pracowników szpitala - to jest dla mnie Burkina Faso.
PW: Powierzchnia Burkina Faso jest zbliżona do Polski, ale klimat już chyba nie?
TK: Przekazuję cieplutkie pozdrowienia z Burkina Faso (śmiech). Upały sierpniowe w Polsce dały się mocno we znaki. Dla nas to są zaledwie temperatury porankowe. Burkina Faso to kraj suchy i ciepły, ale da się wytrzymać. Bardzo serdecznie zapraszam. To wszystko co dzieje się u nas, może stać się częścią życia także innych ludzi.
PW: Atrakcją turystyczną w Burkina Faso są krokodyle. Można je podobno pogłaskać...
TK: Można usiąść nawet, ale tylko na ogonie (śmiech). Rzeczywiście w miejscowości Sabou, w której pracuje o. Sylwester Pudło, jest jeziorko z dreszczów opadowych i tam żyje około stu krokodyli. Są one uważne za święte zwierzęta i otaczane szczególną opieką, ponieważ kiedyś jeden z nich uratował życie króla wioski. Można na nich usiąść, ale one tego nie czują - są bezdotykowe. Nie można i w ten sposób zrobić krzywdy.
PW: Jednym z problemów w Burkina Faso jest brak wody pitnej. Mieszkańcy muszą codziennie pokonywać wiele kilometrów, by móc zaczerpnąć wody z nielicznych studni, które stawiane są m.in. przez franciszkanów.
TK: Tak. Wybierając lokalizację dla studni staramy się, by jak najwięcej osób mogło z niej skorzystać. Ważne jest też to, na jak długo wystarczy w niej wody. To zależy od źródła. Nie można sobie wymyśleć, że w danym miejscu stawiamy studnię i już. Robione są specjalne pomiary, ściągane maszyny, które szukają wody, później robią odwierty. Później taka studnia służy około 1000 osobom. Nie raz jesteśmy świadkami, jak małe dzieci przychodzą do studni i zabierają ze sobą dwa baniaki 20-litrowe. Niektóre osoby noszą wodę w miskach, które trzymają na głowie albo wiozą je na specjalnym urządzeniu z jednym kołem. Najczęściej robią to właśnie dzieci lub kobiety. Mężczyźni tego nie robią.
PW: Słuchacze i Przyjaciele Radia Niepokalanów zaangażowali się w zbiórkę makulatury, aby w ten sposób przyczynić się do budowy studni w Burkina Faso. Czy wiadomo już gdzie dokładnie powstanie ta studnia?
TK: Rozpatrywane są trzy podania. Zanim przyjechałem do Polski, proboszcz - o. Giacomo - wspominał mi o kilku miejscach. Decyzję podejmiemy w listopadzie. W tym momencie pada deszcz i nie da się wjechać z maszynami. Musimy poczekać na porę suchą.
PW: Ale budowa studni rozpocznie się jeszcze w tym roku?
TK: Tak.
PW: Bardzo się cieszymy.
TK: Bardzo serdecznie dziękujemy, także w imieniu mieszkańców Burkina Faso, którzy - wyobraźcie sobie - za kilogram makulatury, będą mogli napić się szklanki wody.
PW: Obliczono, że kilogram makulatury - uwzględniając możliwości studni w Afryce - to 75 litrów wody.
TK: Obrazowo to jest tak, że dajemy komuś życie i nadzieję na to, że będzie mógł się cieszyć bliskimi. Może brzmi to górnolotnie, ale tak właśnie jest.
PW: Dla nas w Polsce makulatura to jest coś co wyrzucimy, jeśli nie przekażemy jej np. na budowę studni, do czego w dalszym ciągu zachęcamy.